Zanim ten skromny, teatralny film zamieni się w „Rzeź” po turecku (chwilami wydaje się, że można by zrezygnować z cudzysłowu) wszystko wydaje się jasne. Semih ma za chwilę wziąć ślub z piękną Ceren, a jego najlepszy kumpel Mert nalewa mu dla kurażu whisky. Mertowi nie wystarcza jednak zaszczytna funkcja świadka. Postanawia obsadzić się w roli diabełka z wczesnych kreskówek Disneya i urządzić nowożeńcom test na szczerość intencji. Każda para z długim stażem dobrze wie, że próba poszukiwania sekretów w związku może skończyć się tylko burzliwie.
Bardziej minimalistycznego filmu zrobić się nie dało. Cała rzecz angażuje tylko trójkę aktorów, trwa nieco ponad godzinę i toczy się w jednym pomieszczeniu - zapewne hotelowym pokoju nowożeńców. Siła tej historii musi zatem tkwić w precyzyjnej konstrukcji, dobrze napisanym dialogu i świetnym aktorstwie. Wszystkie warunki zostają tu spełnione. Arystoteles i David Mamet byliby zachwyceni; punkty zwrotne pojawiają się dokładnie tam, gdzie powinny, dialogi przypominają partyjkę pingponga, a aktorzy pokazują klasę, dźwigając bardzo niełatwe zadanie oddania pełnego wachlarzu emocji.
Balansując między dramatem obyczajowym a komedią, film duetu Arici/Kurtulus porusza bardzo poważne tematy społeczne. By oszczędzić spojlerów, można tylko powiedzieć, że to tematy, które łączą Turcję z Polską i okażą się bardzo aktualne dla rodzimego widza. Podobnie jak i cała fabuła „RSVP”. W końcu każdy z nas był kiedyś na ślubie, na którym aż kipiało od tajemnic.
Autor opisu: Michał Zygmunt